Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

„płaiczkach“ i zaśnieżonych „kujewach“ prowadziło nasze oddziały; iluż to gazdów i gaździn z wdzięcznością wspominają żołnierze żelaznej brygady za to, że im naoścież z wylewną gościnnością otwierali bramy swych „grażd“, gdy z gęstwiny, puszystą sadzią oszronionej, wynurzały się znękane plutony i kompanje?! Nie skąpili im wtedy Huculi ani mamałygi, ani bryndzy i mleka, ani... serca, rozgorzałego szczerem oddaniem wielkiej sprawie odzyskania Polski niepodległej. Tego nie zapomni im nigdy druga brygada, nie zapomni też naród polski, ale nie przekreślą też tych dni w swej pamięci i gazdowie po obejściach zamożnych, biedacy w ubogich „burdejach“, siedzący w zimie bez roboty watahowie, „bowhary“ i zuchwali flisacy „kiermanycze“!
Doliną Bystrzycy sunęły drugi i trzeci pułki legjonowe, gdzie brzegiem rzeki wije się teraz droga z Rafajłowej, biegnąc przez rozrzucone po łagodnych zboczach gór wsie Zieloną, Pasieczną z jej kopalniami ropy i otoczony żyznemi polami Pniów aż do Nadwórnej. Zaśnieżone w zimie góry, gdzie biały ślad tną narciarze, w lecie zielenią się i rozkwiecają kobiercami łąk, gdzie widnieją stada dorodnego bydła i rozciekają się ruchliwe kierdele owiec, przepędzane przez juhasów z miejsca na miejsce, gdyż wiedzą oni, że dalekie „chody“ — najlepszy to sposób na tłuste mleko, z którego będzie bundz najlepszy i bryndza najprzedniejsza. Barwne tłumy Hucułów i Hucułek gromadzą się tu przy cerkwiach, bo