Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tam kłusownik drapieżny. Od kuli jego i sideł padają niedźwiedzie, jelenie i sarny, kuny i — głuszce-gotury i szaro-rdzawe jarząbki. Na odgłos jego wystrzału wyrusza gajowy — lasu i zwierza obrońca, tropu ludzkiego szuka na perciach piargowych, na próchnicy igliwia i na poduszkach mechowych, a, znalazłszy, bez troski o siebie ściga, niepomny, że za złomem każdym i w gąszczu podszytu oczekuje go śmierć... To też, gdy gajówkę nagle opuści, żona wybiega i z troską i lękiem patrzy wślad za nim, już znikającym w haszczach przedborza. Potem czeka trwożnie, licząc godziny, pełznące jak lata.
W dnie skwarne i w „płowę“, co w rzeki zmienia ruczaje, we mgle i w śnieżnej zamieci, w mróz trzaskający i wściekle dmącą wichurę wspina się gajowy na strome urwiska, przedziera się przez mrok mateczników i moknie w zimnych potokach, a gdy zwali go z nóg zła ogniewica i niemoc ciężka, albo skrwawiony przyczołga się do progu swojej siedziby, tylko Bóg Wszechmogący uratować go zdoła. Daleka bowiem droga do leśniczówki najbliższej, jeszcze dalsza — do szpitala. Toteż, budząc się i zasypiając, o jedno tylko Boga prosi rodzina ludzi leśnych — o zdrowie... Leśniczowie —
„Huki“ Hramitnego
najzaciętsi wrogowie kłusowników, rabusiów i tępicieli lasów również niepewni są ani dnia, ani godziny, wystawieni na niebezpieczeństwo nawet w domach swoich po samotniach górskich, na odludziu, gdzie o każdej porze są na posterunku. Razem z nimi pełni nieprzerwaną nigdy służbę straż pograniczna i policja państwowa, śledząc bacznie, aby nikt rubieży nieprawnie nie przekroczył, aby zbóje i inni zbrodniarze nie prześlizgnęli się poza linję Czarnohory, połonin Czywczyńskich i Białego Czeremosza, aby przemytnicy nie znaleźli ścieżek potajemnych. Tam nieraz pada strzał i nieraz krew się leje, bo taka to już twarda i ciężka służba na rubieżach