Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/113

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w niebiosach“... Kobiety w pośpiechu wynoszą z izby nasiona i pszczoły, aby wraz z nieboszczykiem nie zamarły. Płomieniem jarzy się świeca, bo dusza lubi światło jak gazda kochał słońce, na które patrzał z grani górskich i w pianie wirów, gdy pędził spław po Czeremoszu. Aniołowie wlatują przez okna i drzwi, bo naoścież już rozwarła je „czeljedź“. Ciało opada coraz więcej, tchnie od niego chłodem i powagą śmierci. Życie nigdy już nie powróci, bo dusza opuściła to ciało, znękane pracą i długiem życiem sterane. Świeca dopaliła się. Koło zmarłego krzątają się mężczyźni, obmywając i ubierając go w najlepszą odzież, poczem układają wygodnie na ławie i przykrywają sztuką płótna. W głowach nieboszczyka kobiety stawiają garnuszek z wodą dla obmycia go przed pogrzebem; mężczyźni zapalają przy zwłokach gazdy świece i kładą jego czapkę zimową. Ktoś wywiesił nad oknem ręcznik, na drodze przed wrotami zagrody chłopcy rozkładają ognisko — „wełyku watru“ — na znak, że w „posedku“ leży nieboszczyk.
Wkrótce dzwony cerkiewne „oddzwonią“ zgasłe życie górala, a smutne te dźwięki zawrócą duszę jego z tułaczki po znanych jej płajach i bezdrożach i wleci ona do chaty; rozgłośnie i przeciągle zawyją trembity, bliskim i dalekim przyjaciołom i krewnym posyłając na wierchy i w niziny smutną wieść. Z połonin, z porębów, z sianokosów i ze ździarów rzecznych, gdzie się klecą tratwy dla spławu, pociągną teraz ludzie, żeby gazdę do ostatniej odprowadzić „kołyby“, w której spocznie w trumnie o dwóch okienkach, aby mógł patrzeć ze swej „chaty“, jak patrzał za życia. Schodzą się ludziska, modlą przy zmarłym i stawiają przy nim świecę, ten i ów kładzie na piersi nieboszczyka pieniądz. Zdaleka przybywają gazdowie oddać ostatnią sąsiadowi posługę, a po modlitwie gromadzą się przed domem, rozmawiają o zmarłym, jego chorobie, sprawach, bydle, dzielą się wspomnieniami o tem, który był „żechłym“ — prawdziwym Hucułem. Przez całą noc trwają te rozmowy, zwykłe podczas takiego „posiżinja“, które ma na celu rozerwać stroskaną rodzinę, wyrazić jej współczucie i być przy niej tej nocy, gdy straszy coś w chacie. Na takiem zebraniu nocnem młodzież rozpoczyna zabawy w „zająca“, „szukało — sosokało“, „persteneć“, „oharczyk — skipka“, „młyn“ i inne gry, aby rozweselić towarzystwo i zatrzymać je do przybycia popa. Gdy młodzież zabawia się, starsi spożywają późną kolację, żałobną „komasznię“ w izbie, gdzie leży zmarły.