Strona:F. Antoni Ossendowski - Huculszczyzna.djvu/114

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jutro przybędzie pop i, nałożywszy kapę żałobną, wejdzie do chaty, gdzie u każdego węgła leży kołacz z palącą się na nim świeczką — odczyn na czarcią moc Aridnyka, bo zły duch działa najczęściej tam, gdzie leży martwe ciało, a przy niem miota się dusza, w lęku oczekująca wyroku. Następuje krótkie nabożeństwo nad prochami chrześcijanina, który ma za pazuchą... mały kołaczyk — dar dla cieniów przodków gazdowskich i pieniądz — zapłatę huculskiemu Charonowi za przewóz na drugi brzeg bytu. Skończone modły, ciało — pokropione, kapłan odchodzi na posiłek, więc zmarłemu gazdzie wtłaczają czapkę na głowę i wkładają go do trumny, gdzie kobiety wrzuciły już odrobinę cukru, wełny i ziół. Opuszcza się wreszcie wieko domowiny a derewyszcze, poprzedzane przez popa, na barkach synów sunie ku drzwiom. Na chwilę jedną zatrzymuje się, obniża i uderza o próg, prosząc o przebaczenie, że ciężkiemi stopami deptał go gazda, rąbał na nim drzewo, wiedząc, że utrudzony jest stary próg, dźwigając na sobie zrąb chaty. Na dworze — nowe modły i pochód rusza na cmentarz. Huczą i drgają tony trembit, zawodzi gaździna, a z nią inne kobiety, głośno sapią Huculi, idący przy trumnie... Przechodząc przez potoki lub rzekę, kondukt się zatrzy-