Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
56
GASNĄCE OGNIE

O, rozumiem teraz okrucieństwo rycerzy krzyżowych, którzy pamiętali skargi patrjarchy jerozolimskiego Symeona, ponure kazania Piotra Pustelnika z Amiens i gorący zew papieża Urbana II oraz Ademara, biskupa Puy!
Przypominam sobie, że krzyżowi rycerze, zdobywszy 15 lipca 1099 r. Jerozolimę, w pień wycięli muzułmanów. Sam wódz Gotfryd de Bouillon pastwił się podobno nad wojownikami półksiężyca. Takim samym okrucieństwem zapisali się w dziejach krucjat Boemund z Tarentu, Rajmund hrabia Tuluzy, nieszczęśliwy książę Wolf bawarski i wreszcie król francuski Ludwik IX.
Nie dziwię się też, że muzułmanie mordują świętokradców, schwytanych w Mecce i Medinie — ziemi świętej wyznawców Proroka.
Nie mogę sobie wyobrazić innej formy ich oburzenia na widok chrześcijanina, plującego na posadzkę meczetu lub pijącego wino w przedsionku świątyni.
Czyż nie mogło oburzyć się i popchnąć krzyżowych rycerzy do czynów szalonych serce ich i wiara na widok tego, jak muzułmanie śmiecą, plują, zanieczyszczają drogę, którą kroczył Zbawiciel Świata — potulny, pogodny Nauczyciel z Nazarei?
Dlaczegoż my — chrześcijanie w tejże Jerozolimie zwiedzamy meczet Omara, w Fezie — świątynię Mulej-Idrisa, w Stambule Aja-Sofję, zdejmując obuwie i nakładając słomiane pantofle, gdy tymczasem Arabowie wchodzą do naszych świątyń w Palestynie, jak do hali publicznej i na drodze krzyżowej kupczą i nie chcą uszanować świętej tradycji tego miejsca?
Gdy Chrystus wstąpił do świątyni i ujrzał w niej handlarzy i bankierów, — chłostał ich powrozem i wypędzał z przybytku Bożego.
A my? My już spokojnie spoglądamy na pomiot wielbłądzi i ośli, na ściekającą zawartość ubikacyj arabskich, na zgniłe owoce i trup kotki, — tam, gdzie wieki minione pod ziemią ukryły ślady stóp Syna Bożego!?
Turcy-muzułmanie przez kilka stuleci pozostawali władcami tej ziemi i ustalili istniejący stan rzeczy.