Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
54
GASNĄCE OGNIE

wiewnych serpentyn. Chichoczą bronzowe dzieciaki i zabawiają się znakomicie, plując celnie na głowy przechodniów.
Za bramą, gdzie „Via dolorosa“ skręca nagle na lewo, trafiam do większego jeszcze zgiełku.
Szewcy z hałasem biją młotkami w podeszwy i obcasy trzewików; turkoczą maszyny krawców; rzeźnik wrzeszczy wniebogłosy, zalecając świeżo zabitego tłustego cielaka; mięso istotnie dymi się jeszcze i ocieka krwią; inny, zadarłszy baranowi głowę, rżnie go w ciemnym kącie jatki, z lubością słuchając bulgocącego rzężenia zwierzęcia; Arabowie, Syryjczycy wykrzykują coś ze wszystkich stron, zachwalają różne towary: ten — perkaliki i płócienka, tamten — naczynia szklane i aluminjowe, inny — owoce lub jaskrawe oleodruki biblijne z napisami rosyjskiemi albo niemieckiemi.
Nogi ślizgają się po nierównym bruku, z ostrych, sztorcem postawionych płyt kamiennych, ułożonym, a odpadkami mięsa, zgniłemi pomidorami i figami, skórkami bananów, plwocinami i krwią zaśmieconym.
W zaduchu wąskiej, pozbawionej przewiewu uliczki, nad którą suszy się bielizna, świeżo zdarte ze zwierząt pokrwawione skóry, unoszą się niezliczone chmary much. Skamła ślepy żebrak, okryty wrzodami, i wykrzykuje żałośnie stara Arabka, z wyżartemi przez chorobę nozdrzami i wargami.
Dochodzę do małego placyku, który oznaczyłem sobie na mapie.
Dokoła sklepy sklepiki, stragany. Kupczą tu Arabowie, Ormianie, Lewańtyńczycy, Koptowie i Rosjanie, lecz już zupełnie innemi towarami. Krucyfiksy, obrazy, święte rzeźby z kości słoniowej i perłowej masy, różańce, szkaplerze, pocztówki z widokami Ziemi Świętej, bransoletki, broszki i paciorki z czerwonego południowego bursztynu, zielonego kamienia lub z drzewa oliwnego i palmowego wiszą na wystawach w oknach i leżą w witrynach przed sklepami.
Jakiś bank zaczaił się tuż naprzeciwko furty, wyciętej w grubym nurze.
— Gdzie jest wejście do bazyliki Grobu Świętego? — pytam przechodzącego młodzieńca.
Wskazuje mi ręką na tę furtę i natychmiast dodaje: