Strona:F. Antoni Ossendowski - Gasnące ognie.djvu/403

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
335
ZDRADA JAHEL

nich! Głowa twoja, jako Karmel, a warkocze jako tkanina królewska, zwinięta na cewki! Jakożeś piękna i jako wdzięczna, najmilsza w rozkoszach!
Nieraz, tuląc ją do siebie, szeptał słowa pieśni Salomonowej, lecz w głosie jego nie było namiętności, bo pochłaniały ją zachwyt i ubóstwianie.
I właśnie, gdy się czuł tak niezmiernie szczęśliwy, przyszło coś, co zatruło spokój i radość Natana-rolnika.
Właściwie nic się nie stało, a jednak...
Natan przechodził pewnego dnia w pobliżu winnicy, gdzie pracowała Rachela, i gdzie obok niej wesoło goniły się dzieci.
Nie spostrzegły go, ponieważ szedł za gęstemi szpalerami młodych eukaliptusów.
Natan stanął zdumiony i przyglądał się żonie.
Rachela, oparta na motyce, stała wyprostowana i zapatrzona w złocistą ścianę Karmelu.
Oczy miała rozwarte szeroko, a w całej postaci wyraz znużenia i oczekiwania.
Chciał krzyknąć jej słowa pozdrowienia, lecz coś powstrzymało go od tego.
— Nie myśli o mnie w tej chwili — szepnął do siebie. — Dusza jej odleciała daleko i obcą jest dzieciom, mnie i domowi... Może jest chora, albo zmęczona, a może... znowu poczuła się matką?
Nic nie rzekłszy, poszedł na pole durra.
Natan był prostym rzemieślnikiem i rolnikiem, lecz duszę miał wrażliwą. Rozumiał nieraz to, koło czego ludzie przechodzili obojętnie, i cierpiał nad tem, lub radował się nawet bez przyczyny o tyle istotnej, żeby móc wyrazić ją słowami.
Odczuł że Rachela myślami swemi była daleko od tego szmatu ziemi nad Kiszonem i od ludzi, żyjących obok niej.
Przyszło to nagle, a było w tem coś nowego i potężnego.
Nowego? Może... nie, tylko, że Rachela nosiła to w głębi duszy swojej, jakgdyby starając się zapomnieć i nigdy przed nikim, a nawet przed samą sobą tej skrytki nie otwierać.
Zamknęła ją, przywaliła ciężkim głazem i myślała, że już nigdy nic się z niej nie wyrwie. Czy bała się tego, co pozostawało w ukryciu i co chciała uważać za umarłe?