Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/54

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co macie w projekcie po tej rucie? — zapytał sztorman.
Nilsen zawahał się przez chwilę, lecz odpowiedział:
— Popłyniemy na północ do Oceanu Lodowatego. Powieziemy tam alkohol dla dzikich rybaków i zmienimy go na kość morsów, fiszbin, mrożone jesiotry, które sprzedamy w portach norweskich.
— Dobrze, pomyślę o tem! — rzekł Pitt, patrząc na kompas i kręcąc sztorwał, aby nadać „Witeziowi“ wskazany przez kapitana kierunek.
Wkrótce kapitan poszedł na dek aby się przekonać, czy ułożone w rumie skrzynie z bronią dobrze przykryto towarami, leżącemi przedtem na rufie.
O 10-ej rano, na mostku kapitańskim stanął Otto Lowe i dźwięcznym głosem rzekł:
— Wydzwonię sygnał trzeciej warugi. To moja zmiana, sztormanie!
Pitt przyjrzał się mu uważnie. Był to młody człowiek, wysoki, wiotki, o małych rękach i dużych spokojnych oczach. Delikatny zarys ust i brak śladów zarostu nadawały mu wygląd kobiety. Jednak miał opaloną na bronz skórę, a muskularne ręce i nogi zdradzały niepospolitą siłę.
Pitt pokazał mu kierunek ruty i odszedł.
Gdy schodził z mostku, spostrzegł majtka, Udo Ikonena, ukrytego za zwojem lin i stosem beczek. Z ciekawością wyciągał szyję, przypatrywał się temu, co się dzieje na mostku i, obracając głowę ostrożnie, podsłuchiwał.
Spostrzegłszy sztormana, udał obojętnego i zaczął nabijać fajkę tytoniem, gwiżdżąc jakąś piosenkę.