Strona:F. Antoni Ossendowski - Biały Kapitan.djvu/241

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nilsen i Hardful zaglądali wszędzie, pomagali radą i własną pracą dodawali otuchy, zachęcali ludzi do nowych wysiłków.
Pitt Hardful, o którym nowa załoga wiedziała z opowiadań Miguela, imponował wszystkim.
Nowi majtkowie i robotnicy słyszeli od Rudego Szczura, że spokojny, uparty i zawsze pogodny Pitt w więzieniu był uważany za „szmat“, co w mowie aresztanckiej miało oznaczać człowieka bez protestu i miłości własnej, cichego i pokornego.
Były to cechy, najbardziej pogardzane przez ludność więzienną.
Prawda, że Juljan Miguel nie omieszkał opowiedzieć swoim przyjaciołom o tem, jak Stefan, — niegdyś — „trzynastka“, „zasypał“ surowego Swena, naczelnika więzienia.
Teraz jednak, najczystsze i najprzenikliwsze oko nie dostrzegłoby w kapitanie Hardful żadnej cechy dawnej pokornej, bezwolnej „trzynastki“. Był to człowiek wielkiej siły, bez trudu narzucający wszystkim swoją wolę w sposób niegwałtowny, grzeczny a przekonywający. Każdy z tych kajdaniarzy, galerników i zbrodniarzy czuł, że ten zupełnie obojętny napozór człowiek nie zawaha się w razie potrzeby wypuścić kuli z lufy rewolweru, lecz nawetnie myśli o tem, ufny w potęgę i wpływ swoich słów. Wszyscy na „Witeziu“ oddawna spostrzegli, że zawsze surowy, ponury i mocny, jak bazaltowa skała, Olaf Nilsen nic nie robił bez rady kapitana Siwir, jak nazywał Pitta od chwili pierwszego z nim starcia.
Czeladź, złożona z tak różnych ludzi, lubiła w chwilach wypoczynku przy ognisku lub na rufie szonera słuchać Pitta, gdy opowiadał o przygodach śmiałych żeglarzy