Strona:F. A. Ossendowski - Zbuntowane i zwyciężone.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dlaczego polecenie to jest upokarzające, panie Fryderyku? — ze zdziwieniem zapytał go dyrektor, prostując się na swem wygodnem krześle.
Stenersen zmarszczył swe gęste brwi, twarz jego opalona i bronzowa przybrała wyraz surowy. Powiedział.
— Dowiedziałem się, że mam odwieść na zesłanie sufrażystki, te kobiety, które wedle ich zeznań przed sądem, z rozpaczy puściły czerwonego koguta do miast. Nie widziałem tej zabawy, albowiem w tym czasie byłem na morzu z ładunkiem australijskiego mięsa, lecz czytałem o tej sprawie dużo interesującego. Oczywiście, sprawa to zła i zbrodnicza, nie zaprzeczam, lecz przecie takiej rzeczy ludzie z radości nie czynią. Wielka tu musiała być zniewaga, tak myślę... A teraz ja mam wieść przeszło pięćset kobiet na śmierć. Pomiędzy niemi są nauczycielki, a z nich jedna, być może, uczyła moje młodsze siostry, — są matki... doktorki, śmiało idące na śmierć w celu ocalenia cierpiących, są uczone... Ech! Lepiej niech mnie pan uwolni od tego rozkazu... Ciężko... — Stenersen energicznie machnął ręką i powtórzył:
— Niech mnie pan uwolni! —
— Niemożliwe, drogi kapitanie — wzruszył ramionami dyrektor — zupełnie niemożliwe! Wszyscy doświadczeni komendanci na morzu, a niedoświadczonemu towarzystwo nie może powierzyć tak wspaniałego okrętu, jakim jest „Ocean”. Z drugiej zaś strony musimy pamiętać, że towarzystwo nasze otrzymuje za tą wyprawę świetne wynagrodzenie, którem nie możemy gardzić...