Strona:F. A. Ossendowski - Zagończyk.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dinem et mores owych bojowników było! Tacy mili są ino w dobie wojny, bo na nich patrząc, serce rośnie i radością się napawa, najjaśniejszy panie! Jako żywo! Nie lza ad usum Rzeczypospolitej tego wojska się wyzbywać... Skoro graviter ciśnie krakowską ziemię, trza je sine mora co prędzej za Beskidy przerzucić, aby z karku panów małopolskich spadło...
— Takaż rectissime była nasza myśl! — zawołał uradowany król Zygmunt.
— Jeśli wasza królewska mość pozwoli radę dać, to myślałbym, iż należy legaliter dodać im delegata waszej królewskiej mości, aby lisowczyków do przejścia granic naszych przynaglał i zawsze sub manu miał — rzekł pan Koniecpolski, lecz natychmiast nieznacznie w brodę się uśmiechnął i pomyślał:
— Ja ci powiadam, mopanku, będzie miał taki delegat królewski mękę Pańską z tymi wilkołakami! Oni z niego, ja ci powiadam, mopanku, chyba podogonia końskie porobią lub na arkanie, jako małpę lub pieska uciesznego prowadzić będą, hm... ja ci powiadam, mopanku!
Król jednak z ukontentowania w dłonie klasnął i zawołał:
— Ja im poślę pana Adama Lipskiego; człek to stateczny i znaczny, bo biskupa krakowskiego brat, sam-że chorąży bełzki i starosta tarnogrodzki. Illustrissimus et sapientissimus vir!
Pan Stanisław Koniecpolski skłonił głowę, lecz w jego jasnych, krotochwilnych źrenicach miotał się śmiech, odpowiadając myśli wesołej:
Vir illustrissimus, którego Rogawski i jego rotmistrzowie tak urobią, że go nietylko król jegomość,