Strona:F. A. Ossendowski - Zagończyk.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czarodziej jaki! Wielki to sukces w naszej sprawie i prawdziwa victoria!
Skonfundowany i wzruszony rotmistrz odpowiedział:
— A ja wam powiem, że to setny chłop, ino w naszej złotej wolności nadmiernie rozkochany... Złość miałem w sercu, zdławiłem ją jak Herkules węża, i pokornie przemówiłem do pana Wolskiego. Gdyby nie wzięła go rozwaga i opamiętanie, jak mi Bóg miły, na sieczkę, na otręby porąbałbym sztachetkę, a tak — druhem mi będzie i — wam. Łatwiej po dobremu, niż z serpentyną w garści do ugody przyjść, bracia mili!
— Jakbyś z gęby mi wydarł, com chciał rzec! — zawołał pułkownik Rogawski. Ale teraz to już takiej occassionem z rąk nie wypuszczę, a i grafów też ugłaskam tak, że ulegną namowom imć pana Krupki, który to opiniones et voluntatem wielkiego hetmana koronnego wykładał wiernie, jako że od samego pana Żółkiewskiego to słyszał w Kamieńcu. Wielkąś nam przysługę okazał, Jędrku!
— A no pewnikiem, że wielką — basem głębokim potwierdził pułkownik Kleczkowski, pochylając się do pana Andrzeja — ino w głowę zachodzę, jakżeż tak się wszystko skończyło?! Miałeś wielki rankor do pana Wolskiego i koncypowałeś zajście z nim i niechybne usieczenie, aż tu sudenter — pax vobiscum! Co cię wzięło, Jędrku?
Rotmistrz spochmurniał nagle i zamyślił się na chwilę. Głosem poważnym i wzruszonym mówić zaczął, na przyjaciół spoglądając oczami szczeremi i roziskrzonemi:
— Hej, hej, Jaroszu, siła ja przemyślałem o wszel-