Strona:F. A. Ossendowski - W polskiej dżungli.djvu/202

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pan Malewicz zobaczył, jak to Poleszuki z sieciami dają sobie rady!
Leśniczy pojechał dalej, obiecując wpaść po Olka dopiero wieczorem.
Stary zaczął wykopywać dżdżownice i łapać jętki na przynętę dla różnych gatunków ryb. Wreszcie odprowadził gościa na brzeg jeziora i skinął na kudłatego wyrostka, naprawiającego sieć.
— Słuchaj-no, Aleksy! Popłyniesz z paniczem na czarną „zawódź“[1]. Tam pan Malewicz ryby będzie łapał na wędkę.
W półgodziny potem Olek siedział już wpatrzony w dwa pływaki, pląsające na toni.
Łódź stała w wąskiej zatoce, głęboko wcinającej się w ląd.
Dzień ten był wyjątkowo szczęśliwy dla młodego rybaka, przez parę bowiem godzin schwytał sześć dużych sandaczy.
Powróciwszy do kureni, Olek podarował ryby staremu Romanowi, zdumionemu obfitością połowu, i czekał na rybaków, układających długi niewód do łodzi.
Hancewicz, patrząc na jezioro, mówił do gościa.

— Czy pan wie, że w naszem jeziorze rośnie rzadki już teraz orzech wodny? Nie wolno go tępić ani podbierać orzechów, bo ta roślina wzięta została pod ochronę Nazywają ją też kotewką, bo orzechy posiadają ostre, twarde kolce. Dawniej, za mojej jeszcze pamięci, takie kotewki rosły w innych też jeziorach, ale ludziska wytrzebili je. Baby koszami wyławiały je, suszyły i mełły na mąkę. Dobra była i pożywna, a lepsza od lebiody[2], którą u nas w głodne lat do chleba dodają, aby zaoszczędzić mąki żytniej! Rybacy też tępili tę roślinę, bo im sieci plątała i rozrywała. Teraz zabroniono nam ruszać ko-

  1. Zatoka.
  2. Roślina łąkowa.