Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/392

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rozkaz od jednego z wielkich książąt dostarczenia listów „Czarnemu Mnichowi“.
Zaproponował mi, bym oczekiwał powrotu „Aleuta“ w Due, lecz ja wolałem odbyć podróż cieśniną.
Po dwóch dniach późną nocą rzucono kotwicę w piaszczyste dno o dwa kilometry od przylądka.
— Dziwna rzecz! — zauważył kapitan. — Dziś morze dość burzliwe i mnich zawsze w takich razach zapala swą latarnię. Nie widziałem jednak ognia. Może jest na morzu, ale przecież nie spotkaliśmy go w cieśninie?... Coby to mogło znaczyć?
Tej nocy nie mogliśmy spuścić łodzi i wylądować.
Nazajutrz bardzo wcześnie byliśmy już w siedzibie Mnicha.
Nikt nas nie spotkał. Weszliśmy do domu. Wszystko tu pozostawało po dawnemu.
Otworzyliśmy drzwi od celi starca i mimowoli umilkliśmy.
Przed wysokim pulpitem z Biblją, pokrytym czarną aksamitną serwetą, z wyszytemi na niej srebrnemi krzyżami, w pozie skulonej leżał stary mnich. Widocznie śmierć go zaskoczyła w chwili, gdy, modląc się, ukląkł i czołem dotykał ziemi. Miał kaptur nasunięty na twarz, a kościste, już skrzepłe, palce mocno trzymały paciorki różańca.
Rozejrzeliśmy się po pokoju. Nic nie było tknięte, żaden sprzęt nie był ruszony z miejsca. Tylko na małym stoliczku przy oknie leżała biała zapieczętowana koperta z napisem:
— Położyć do mogiły razem z mojemi zwłokami...
Przez cienki papier koperty przeświecał portret kobiety w strojnej białej sukni ślubnej, z welonem na czarnych włosach. Na odwrotnej stronie portretu ma-