Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kiej, pełnej wirów i odmętów. Szczególnie długo opowiadał o niewielkiem jeziorze, porośniętem wysokiemi trzcinami, ze ślicznemi, jak z aksamitu, kitami, o szumiących strumykach, wypływających z jeziora.
— O, żeby pan zobaczył to jezioro! — mówił z zachwytem. — Piękne jest, zwłaszcza w noc księżycową. Jeżeli siąść na wysokim brzegu w krzakach dębowych lub za ścianą trzcin, które śpią nad wodą, jezioro wydaje się srebrne. Czasem tylko po jego błyszczącem zwierciadle zaczynają biegać czarne koła i pasma. To ryba gdzieś plusnęła, lub spóźniona kaczka wpadła, rozcięła gładką powierzchnię roztopionego srebra, na której odrazu zaczynają wznosić się małe fale, marszcząc srebrne zwierciadło... Jakie to piękne!...
Spojrzałem na przybladłą twarz kozaka i w jego rozmarzone oczy. Mimowoli uśmiechnąłem się i zapytałem:
— Pewno nie sami siadywaliście w tych krzakach i przyglądaliście się srebrnej wodzie jeziora?
Pochylił głowę i po chwili milczenia szepnął:
— Tak, panie! Bywałem tam z narzeczoną. Kocham tę dziewczynę nad życie! Gdym wyjeżdżał, przysięgła, że będzie na mnie czekała. Teraz tylko rok służby w wojsku mi pozostał, a potem powrócę na dobre do wsi i pobierzemy się!
— Daj Boże szczęścia! — powiedziałem.
— Dziękuję wam! — szepnął w przerwach ciężkiego kaszlu.
Kraj pomiędzy koleją usuryjską i dalej za Sichota-Alinem jest interesujący z punktu widzenia historycznego i etnograficznego. Niegdyś panowała tu znaczna kultura, zapewne koreańska. Mieszkańcy kraju Smętnego Zachodu byli niegdyś ludem walecznym i potężnym, lecz,