Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/163

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzie, lecz nic odnaleźć nie mogłem. Już wieczór się zbliżał. Chciałem powracać do fanzy, ale nie mogłem się połapać, gdzie jestem! Błądziłem do północy, aż zmęczony usiadłem pod drzewem i już miałem zasnąć, kiedy nagle usłyszałem, że ktoś głośno stąpa, przedzierając się przez las. Nie miałem wtedy karabinu, tylko siekierę. Przygotowałem się. Naraz zobaczyłem niedźwiedzia. Szedł i węszył. Podniósł głowę i zatrzymał na mnie wzrok. Ruszył ku mnie, zbliżył się o pięć kroków, zajrzał mi w oczy, zawrócił i poszedł. Pozostałem pod drzewem. Niedźwiedź oglądał się za mną kilka razy, potem powrócił i znowu, oglądając się, poszedł! Zrozumiałem, że woła mię za sobą. Poszedłem za nim, a on doprowadził mnie do naszego strumyka, skąd już trafiłem odrazu do fanzy.. Dużo, Ta-je[1], dziwów widzieć można w tajdze!
Wstał, przeciągnął się z jękiem, aż mu stawy zatrzeszczały, przerzucił karabin przez ramię, nóż i łopatę przywiązał do pasa, za który zatknął siekierę, i wyszedł. Zauważyłem, że zabrał z sobą na cały, pełen pracy dzień, dwa małe „mento“, — chleby ugotowane nad parą.
Widziałem i inne fanzy, gdzie mieszkali myśliwi. Rzadko używali oni strzelb, polując zapomocą różnych sideł i zasadzek.
Zapomocą sideł łapią sobole, kuny i tchórze. Stosują dwa gatunki sideł: zwykłą sieć lub pułapkę nadzwyczaj pierwotną, lecz zbudowaną na podstawie znajomości zwyczajów zwierząt.

Polowanie odbywa się wyłącznie w zimie, gdy na śniegu łatwo odnaleźć ślady zdobyczy. Myśliwi śladami

  1. Panie.