Zwiedziłem brzegi zatoki Posjeta, a później i samą zatokę na małym statku wojennym. Zdziwiło mię bardzo, że nigdzie nie widziałem oznak życia, ani nawet wodorostów, tak obficie rosnących we wszystkich zatokach morza japońskiego.
Kapitan statku z goryczą w głosie zaczął opowiadać:
— Bo to, widzi pan, nasz rząd tak mądrze prowadzi sprawy państwa! Przed pięciu laty dano Japończykom koncesję na połów ryb w tej zatoce. Wyłapali oni wszystkie ryby, wydobyli z pomocą nurków wszystkie wodorosty, ostrygi, trepangi[1], i kraby z dna i pozostawili tu po sobie pustynię wodną, na którą nie zapuszczają się już stada ryb, nastraszonych barbarzyńskiemi sposobami połowu. Jeżeli pan chce, dam panu skafander i urządzę przechadzkę po dnie zatoki!
Zaciekawiło mię to opowiadanie i zgodziłem się na propozycję. Niedaleko od osady kapitan zatrzymał statek i wydał rozkaz spuszczenia łodzi z pompą i przyrządami dla nurków. Wsadzono mię do worka gumowego, włożono mi na nogi grube buty z podeszwami z ołowiu, na głowę — ciężki skafander i zaproponowano, abym wszedł po schodkach do morza. Drugi nurek spuścił się z drugiej strony łodzi. Gdy się zanurzyłem w morze i wreszcie, trzymając się za linę, dotknąłem dna, zacząłem się rozglądać i ostrożnie stąpać po dość grząskim gruncie zatoki.
W miękkim zielonkawym półzmroku widziałem zatopione belki i jakieś kawały żelaza; nieco dalej
- ↑ Jadalny, bardzo smaczny, tłusty i pożywny gatunek robaków morskich.