Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czy ze śmiercią, bo postawiła tu ona wszędzie swe ślady odwieczne. Pośród mogił rodzą się stepowi koczownicy, matki opowieściami o śmierci usypiają niemowlęta, ojcowie kształcą swych synów opowiadaniami o zmarłych i straconych bohaterach.
Każda skała, każdy wąwóz, każde jezioro lub łożysko wyschłej rzeki stepowej ma swą historję, krwawą, ponurą, zakończoną śmiercią...
O niej mówią tysiące dolmenów, ciągnących się nieprzerwanym pasmem od ujścia Many aż pod Sajany i Wielki Ałtaj.
Tu, pod temi znikającemi już kopcami i monolitami z czerwonego piaskowca, pogrzebane są całe cywilizacje, plemiona i ludy, o których pozostały tylko słabe i niejasne wspomnienia.
Kamienne, zgruba ociosane posągi, ledwie dostrzegalne pośród traw i skał ruiny nieznanych miast, o losach których już nikt nigdy się nie dowie — wszystko to mówi, woła, krzyczy głosem rozpaczliwym o śmierci, tylko o śmierci.
Przed wojną światową kultura europejska zaczęła się zwolna posuwać naprzód przez te stepy.
Zjawili się lekarze, pomoc weterynaryjna, przedsiębiorstwa przemysłowe, współczesna hodowla bydła, rasowe konie i barany, projekty kolei, szos i stacyj leczniczych.
Ale przyszła wojna i porwała za sobą wolnych synów stepów, a ich śmierć wśród obcych, niezrozumiałych dla nich warunków widziały Karpaty i Prusy Wschodnie.
Czy powrócili do swoich stepów rodzinnych, czy ujrzeli raz jeszcze stare dolmeny przodków?
Chyba nie!...