Strona:F. A. Ossendowski - W ludzkiej i leśnej kniei.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szukują zawzięcie i dla nabycia której dopuszczają się przestępstwa, wykradając mężowi z jego tabunów dobre, drogie konie.
Dopomagają zawiedzionym kobietom tatarskim lekarze-szamani. Ci znają trujące własności traw i ziół, umieją przyrządzać „lubczyki“ i amulety. Posiadają oni tajemną moc zaklęć i za dobrą zapłatę fabrykują niezawodną truciznę dla rywalki — nowej żony, lub dla samego pana i władcy — męża. Szamani, szepcąc zaklęcia, szperają po starych dolmenach, zbierają czarne kości ludzkie, ścierając je na proszek, rozkopują świeże mogiły i w gnijące ciała nieboszczyków wbijają noże, zatruwając ostrza, które posypują proszkiem z kości zmarłych lub maczają w płynie z gruczołów jadowitych żmij. Taki zatruty nóż przerwał niejedną nić życia koczowników i dał ujście zazdrości i rozpaczy kobiecej, nieukojonej w surowych warunkach dzikiego życia stepowego.
Od czasu do czasu wydaje się, jakgdyby śmierć przypominała sobie o tem cmentarzysku historycznem, zjawiając się, aby powiększyć ilość mogił i kości. Naraz zaczynają grasować różne choroby: cholera, dżuma lub ospa i dziesiątkują ludność koczowniczą. Przychodzą też epidemje na bydło: dżuma, zakaźne zapalenie płuc, śliniak; padają tysiącami byki, konie i owce, zaczyna szaleć głód, a za nim idzie śmierć i zbiera swe ponure żniwo.
Pierwotne formy życia, pierwotne prawa, pierwotna psychologja i obojętność rządu rosyjskiego dopomagały jej, i niczem niekrępowana śmierć mknęła i ścinała istnienia ludzkie, jak ścina kosa wieśniaka soczystą i bujną trawę.
Nikt się nie dziwi, nikt nie protestuje i nie wal-