Strona:F. A. Ossendowski - W krainie niedźwiedzi.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

na głowę futrzaną czapę z nausznikami i daszkiem, okrywającym czoło.
Matka, blada i strwożona, postawiła przed nim kubek gorącej herbaty i miskę kaszy, suto okraszonej słoniną. Podjadłszy dobrze, Muto wstał i podszedł do pryczy, mówiąc:
— Bądź zdrów, ojcze! Muszę już jechać. Sajda czekać na mnie będzie w uroczysku Girmy.
Samutan, sycząc z bólu, przycisnął głowę syna do piersi i powiedział cichym głosem:
— Niech Wielki Duch prowadzi cię szczęśliwie, utseke!
Bełut z płaczem tuliła do siebie chłopaka i przez łzy powtarzała:
— Wielki Duchu, broń Muta! Wielki Duchu, broń Muta!
Kulawa Ramna patrzyła na brata smutnemi oczyma i milczała.
Gdy chłopak podszedł do niej i ogarnął ją ramieniem, pochyliła się ku niemu i szepnęła:
— Będę codzień spoglądała w stronę Warzugi i jeziora Wyr. Myśl moja i serce będą biegły za tobą. Dusza moja wyczuje chwilę, gdy będziesz potrzebował pomocy i dam ci ją, Muto, mały, miły braciszku! Gdybyś zabrnął daleko i zbłądził na tundrze lub w borze...
Urwała i, poszukawszy w zanadrzu, wydobyła spory skrawek tkaniny.
— Daj powęszyć tę szmatkę Nao i każ jej biec do osiedla. Dobiegnie i przyprowadzi mnie do ciebie, Muto... — szepnęła, podając mu brudny łachmanek.
— Dziękuję, Ramno! — odparł. — Sądzę, że nic