Strona:F. A. Ossendowski - Tajemnica płonącego samolotu.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Przecinając Puerta del Sol, mijali kwiaciarkę. W koszu jej pozostało kilka wiązanek narcyzów.
Mulat podszedł do niej i rzekł:
— Kupuję wszystkie!
Rzuciwszy do kieszeni fartuszka kwiaciarki ciężkiego „durosa“, stanął przed zdumioną dziewczyną i, teatralnym ruchem, zdejmując kapelusz, powiedział:
— Piękna senorita pozwoli ofiarować sobie te kwiaty?
Wesoła, ogorzała „Florestina“ o kasztanowych włosach, czerwonych, grubych wargach i dużych, czarnych oczach stała zarumieniona i zmieszana.
— Senorita! — powtórzył Enriko, kłaniając się raz jeszcze i odchodząc.
— Senorita! — powtarzali za nim studenci, wymachując przed dziewczyną kapeluszami i pochylając się w dworskich ukłonach.
Mulat, pożegnawszy kolegów, wbiegł na trzecie piętro starej kamienicy przy Calle de la Luna.
Umieścił narcyzy w szklance wody i, zdjąwszy kapelusz, rozejrzał się po pokoju.
Mieszkał w nim już prawie od roku, ale w tej chwili wydał mu się zupełnie innym.
Była to przedtem prawie cela zakonna. Teraz wszystko się odmieniło, nabrało barw i blasku.
Słońce złociło małe biurko ze stojącą na niem statuetką Madonny, książkami i szklanym kałamarzem, i rozpryskiwało się w kryształowej podstawie lichtarzy na snopy różnobarwnych, ostrych promyków. Wąskie łóżko, okryte białą kapą, z wiszącym nad niem czarnym krucyfiksem i suchym liściem palmowym, trzy białe krzesełka, biały parawan, ukrywający umywalnię i szafa z zasuwającemi się wyblakłemi firankami — wszystko było proste i niemal surowe. Teraz nabrało to nowych, niezwykłych odcieni. Pożółkły liść palmowy stał się