Przejdź do zawartości

Strona:F. A. Ossendowski - Tajemnica płonącego samolotu.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

i ujęta w karby zapomocą gorących rurek, nie spadała już na czoło i policzki pięknej, wybujałej panny, o ruchach leniwych i plastycznych. Całe popołudnie spędzała teraz w swoim pokoju, przeglądając się w lustrze i niecierpliwie tupiąc nóżką, gdy czarna służebnica, poczciwa Mittara, niedość zręcznie ujmowała szczypcami pukle kruczych włosów lub pilnikiem zadrasnęła smagłą skórę przy różówych paznogietkach swej pani.
Z małej, uroczej poczwarki wyfrunął wspaniały, barwny motyl.
Ostateczna metamorfoza zaszła w niej właśnie w chwili, gdy do wypieszczonych rączek senority dostała się wreszcie powieść Enriko Kastellara. Być może, że procesowi przemiany, nietylko fizycznej, lecz także i duchowej, dopomógł w znacznej mierze don Miguel Floridablanca.
Po rozmowie z córką, wręcz oświadczającą mu o uczuciu swojem do mulata, zamyślił się głęboko. Wydało mu się, że groźne niebezpieczeństwo zawisło nad całym rodem zubożałych grandów. Przez sen nawet widział się dziadkiem czarnych wnucząt i to napełniało go przerażeniem.
— Hańba! Hańba! — szeptał.
Pragnął dla córki bogatego i arystokratycznego małżeństwa. Musi żyć w szczęściu i w bogactwie, oraz dźwignąć z nędzy sławny ród Floridablanca. I raptem — miłość do mulata, który zakończy swój żywot najwyżej, jako emerytowany naczelnik poczty kolonjalnej lub pomocnik administratora obwodowego! Była to tak przerażająca perspektywa, że na samą myśl o tem, gubernator doznawał zawrotu głowy.
Zaczął się rozglądać i namyślać.
Żyjąca samotnie i nudząca się dziewczyna musiała stworzyć dla siebie własny świat myślowy i uczuciowy. Stawało się zrozumiałem, że pierwsze, dziecięce jeszcze