Strona:F. A. Ossendowski - Tajemnica płonącego samolotu.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W korytarzu rozległy się głosy „Białych Braci“, witających gubernatora, kroki kilku ludzi i na progu drugiej klasy zjawił się wysoki, barczysty generał w mundurze, ze wstążkami orderowemi na piersi.
— Dzieńdobry, dzieci! — rzekł gubernator, przechodząc przed ławkami.
— Witamy waszą ekscelencję, panie gubernatorze! — chórem odpowiedziała dziatwa.
Tuż za gubernatorem weszła wysoka, zgrabna dziewczynka lat dwunastu. Smagłą twarzyczkę jej otaczały obfite sploty kruczych loków. Szafirowe oczy patrzyły śmiało i figlarnie.
Podano dwa krzesła, na których usiedli gubernator z córeczką, za nimi stanęli „Biali Bracia“ i przybyły wraz z generałem adjutant.
Prefekt podniósł rękę i klasa odśpiewała hymn narodowy.
Wszyscy wysłuchali go, stojąc.
— Siadajcie! — rzekł gubernator. — Proszę księdza prefekta rozpocząć lekcję!
Na katedrze stanął brat Ambroży, profesor geografji.
— Enriko Kastellar, opowiedz nam o Wielkiej Brytanji! — rzekł zakonnik.
Mały mulat wstał i wyprostował się. Spokojnym, pewnym głosem rzucał zdanie po zdaniu:
— Imperjum Brytyjskie składa się ze zjednoczonego królestwa, dominjów — Kanady, Australji, Nowej Zelandji... Indyj... Kolonji Nigerji... Południowej i Wschodniej Afryki... Główne miasta... porty... rzeki... Mówił długo, coraz bardziej się zapalając i błyskając pięknemi oczami; gorący rumieniec okrył mu oliwkową, ściągłą twarz. Bez wahania odpowiedział na kilka do-