Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czycy bez naszego udziału. W Turkiestanie staniemy niebawem na pograniczu Indyj Brytyjskich, w Junnaniu zagrozimy Francuzom, Holendrom i Anglikom — w Indo-Chinach i na Malajach. Mandatowe kraje Azji Przedniej zrzucą z siebie opiekę Anglji i Francji bez trudu. Będą ofiary? Będą! Możemy sobie na to pozwolić, rozporządzając miljardem ludzi. Zapyta mnie pan może, dlaczego to pan — człowiek biały — ma w tem brać udział?
Wagin przytaknął skinieniem głowy, chociaż jednocześnie korciło go, by wyrazić zdumienie, iż słyszy to z ust oficera, który, jak sam w rozmowie z nim w restauracji pani Ostapowej wspomniał, iż „stał przy stopniach najwspanialszego z tronów“? Byłaby to jednak uwaga dość drastyczna, ale mimo to Sergjusz z trudem zmusił się do milczenia. Pozostała w nim jednak gorycz i coś, co gnębiło go niby doznana krzywda czy obraza.
— Mongoł... — mignęła mu myśl, — człowiek obcy Rosji z krwi i myśli!
Jednak w tej samej chwili Wagin przypomniał sobie bałtyckiego Niemca, również oficera rosyjskiego — barona Ungern-Sternberga, marzącego o oderwaniu od Rosji ludów wschodnich, generała Siemionowa, orędownika tego zuchwałego planu, dawnego oficera sztabu generalnego Andogskiego, podpisującego w Brześciu wraz z bolszewikami haniebny pokój z Niemcami i wreszcie tak bliskiego dynastji Romanowych hetmana Skoropadskiego, wspólnie z dowództwem niemieckiem rozczłonkowującego Rosję europejską. Te wspomnienia sprawiły mu przykrość. Sposępniał i skupił się w sobie.
— Właśnie! — uśmiechnął się, nic nie spostrzegł-