Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/326

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pocóżby inaczej kazał wprowadzić do messy uzbrojonych majtków?
Admirał, spuszczając oczy, spytał cichym głosem:
— Czy pułkownik ma mi coś więcej do zameldowania?
Jamato odpowiedział bez wahania:
— Tak jest, panie admirale! Muszę zameldować, że, gdybym był na miejscu pana, kazałbym nas obydwu niezwłocznie rozstrzelać. Tego żąda kodeks. Nie czując się jednak pospolitymi zbrodniarzami, oznajmiamy, że zamierzamy skorzystać z przysługującego nam prawa harakiri. Jesteśmy do tego przygotowani i prosimy o wyznaczenie świadków naszego samobójstwa. Jutro, a raczej dziś o godzinie siódmej rano, czekamy na ich przybycie do mego mieszkania. Więcej nie mam nic do zameldowania, panie admirale!
— A pan, kapitanie Nadoku? — rzucił pytanie Morikagge.
— Pan pułkownik Jamato mówił również w mojem imieniu, panie admirale! — prostując się, odpowiedział oficer.
Po długiej chwili milczenia, admirał oznajmił swoją decyzję:
— Pułkownik dziś jeszcze złoży swoją rezygnację na ręce pułkownika Arisagawa. Sposób rozwiązania niedopuszczalnej w wojsku sytuacji, obrany przez panów... aprobuję i przyjmuję. Komandorowie Jamaguczi i Ito stawią się na czas w mieszkaniu pułkownika. Żegnam panów!
Krótkie ukłony, brzęg ostróg i szabel, uderzających o cholewy butów, gwizdek bosmana na deku,