Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/316

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rała, tylko o Japonję! Zbyt długo, zbrodniczo długo myśleliśmy o dobrem towarzystwie i na śmierć zapomnieliśmy o własnym domu! Ogarnął nas snobizm dyplomatyczny, szkodliwy i nienaturalny. Domagaliśmy się przyjaźni białej rasy, parliśmy nieproszeni do salonów europejskich! Wstyd, hańba, śmieszność i natręctwo! Jesteśmy najpotężniejszym, najzdolniejszym narodem azjatyckim i miejsce nasze jest tu w Azji, gdzie my, tylko my powinniśmy stanowić o wszystkiem! Nie my o kogoś tam, lecz o nas powinien zabiegać cały świat — stara Europa i rozpanoszona, brutalna Ameryka!... Panie generale (to mówiąc, kapitan wyprostował się i groźne oczy wbił w żółtą, steraną twarz Tojokuni), mamy powód do pokazania rządowi chińskiemu naszej stanowczości i siły. Należy pamiętać w dzień i w nocy, że ministrowie nankińscy są pod wpływem młodych Chińczyków, z których połowa jest na żołdzie i w rękach czerwonej Moskwy. Jeżeli nie potrafimy przekonać ich, że nie cofniemy się przed niczem, aby dojść do swego celu, — Chiny podpiszą niebezpieczną dla nas umowę z komunistami rosyjskimi — zginiemy, panie generale, zginiemy! Czekam na odpowiedź pana generała!
Utagawa Tojokuni poczuł się w ciężkiej sytuacji. Oddawna wiedział, jakie prądy nurtują w kołach młodszych oficerów, miał informacje, że sztab armji zwraca baczną uwagę na ideologję młodzieży wojskowej, przeczuwając, że wcześniej czy później będzie zmuszony przyjąć te ideje lub rozpocząć walkę z niemi. Być może, kierownicy armji uznaliby słuszność żądań młodych oficerów, lecz na przeszkodzie temu stała dyplomacja, wpływająca na cesarza i prze-