Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/220

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

urzędowych, jak naprzykład dzisiejsze, zebraniach naszych i naradach, powtarzamy zawsze jedno i to samo i jednakowe wysuwamy żądania — o ile potrzebne nam, o tyle też wprost zbawienne dla was, wciąż jeszcze unoszonych na falach anarchji! Nasz kraj jest wysoce uprzemysłowiony, moglibyśmy się stać dostawcami wszystkich niezbędnych towarów na rynki świata, ale my tak daleko nie sięgamy, musimy jednak zdobyć i zdobędziemy rynki azjatyckie! Tymczasem przemysł nasz przeżywa ciężki kryzys, nie posiadając węgla i żelaza. Kapitał nie znajduje dla siebie tchu, bo na drodze mu stanęły kapitały anglo-amerykańskie. Wreszcie zaczęliśmy cierpieć od groźnego bezrobocia i nietylko dlatego, że przemysł przeżywa kryzys i jest w zastoju, (z tem zjawiskiem dalibyśmy sobie radę!), ale najwięcej dlatego, że wieśniacy z braku ziemi i drożyzny produkcji rolnej, która już się nie popłaca, napływają do miast w poszukiwaniu pracy. Zwracaliśmy się do was z apelem: pozwólcie nam eksploatować na wygodnych dla was warunkach węgiel i żelazo w prowincjach Szantung i Szansi; dopomóżcie tym lub innym sposobem wyprzeć Rosję z Mandżurji, abyśmy mogli bezrolnym wieśniakom naszym dać nowe tereny kolonizacyjne, zaco my przyczynimy się do zorganizowania waszego państwa. Wobec takich zadań — my nie możemy tolerować czegokolwiek, co zagrażałoby z takim trudem ustalającym się sąsiedzkim stosunkom!
— Proszę o głos!
Z grupy japońskiej podszedł do biurka Ti-Fong-Taja młody kapitan sztabu generalnego i wyprostował się po wojskowemu.