Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/183

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wciągnięto zagranicą w najgorsze towarzystwo, nauczono wręcz innych rzeczy, niż te, po których zdobycie posyłaliśmy ją tak daleko. Lepsze wyniki dał pobyt naszych młodych ludzi w Stanach — bez porównania moralniejszych i mimo wszystko bardziej uduchowionych, chociaż, jak to zwykle się mówi, szalony, gorączkowy pośpiech życia amerykańskiego zabija podobno wszelkie wymogi ducha. Najlepsi z naszych młodych polityków i administratorów przeszli właśnie amerykańską szkołę...
— Poznałem jednak kilku wojskowych, którzy studjowali w Europie. Są to bardzo wartościowi ludzie! — wtrącił Wagin, mając żywo w pamięci sympatycznego i rozumnego pułkownika Chaj-Czina.
— Ma pan słuszność! — uśmiechnął się uprzejmie Chińczyk. — Ale ci młodzi oficerowie ukończyli szkoły w Niemczech. O-o! — zaśmiał się. — Niemcy dobrze i sumiennie ich uczyli i musztrowali, bo Berlin poważnie zapatruje się na dobre z Dalekim Wschodem stosunki! W planach polityków niemieckich my Chińczycy mamy odegrać pierwszorzędną rolę sojuszników dla podboju Europy wschodniej, a nawet... równoważnika zbyt potężnego rozpędu Japonji.
— Jak widzę, pan doskonale orjentuje się w dalekich planach polityki europejskiej — zdziwił się Sergjusz.
— Mam sporo przyjaciół — Niemców, a w Berlinie bywałem nieraz! — uśmiechnął się. — Rozmawiano tam ze mną bardzo szczerze, zapewne dlatego, ze moimi siostrzeńcami są słynni generałowie Lee, którzy (Chińczyk westchnął ciężko) w obecnej chwili wtrąceni są do więzienia, jako wybitni działacze gru-