Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tam komuś o tem, co dopiero teraz zostało zrozumiane przez serce, ale zato ostatecznie i niezmiennie!
W parę godzin po tej rozmowie rozstali się. Wagin odjechał samochodem na północ, do miasta Kin-Kiang, obrawszy je za poradą pułkownika za punkt centralny swoich wypadów w prowincji, skąd dopiero miał się przerzucić do Fukien. Chaj-Czin przygotowywał się do wystąpienia przeciwko „czerwonemu“ generałowi.
Wagin był człowiekiem poważnym i sumiennym. Mimo, że stroskane i nagle ożywione serce jego żądało pośpiechu, — metodycznie i wszechstronnie badał sytuację i analizował wszelkie możliwości. Musiał przecież przyjechać z gotowym i dobrze ugruntowanym planem do swego kompradora i tak wszystko zaprojektować, aby nie spotkać się z sprzeciwem i krytyką władz wojskowych. Zabrało mu to cały tydzień. Siedem długich, męczeńskich dni! Siedem dni nieprzerwanej jazdy, rozmów i pracy! Wreszcie siedem dni wielkiego rozgoryczenia i... wstydu!
W Kiukiangu, Fuczou i w mniejszych miasteczkach Sergjusz miał sposobność przejrzeć działalność niektórych misyj chrześcijańskich wyznania anglikańskiego i prezbiterjańskiego, zarówno, jak stanowisko nauczycieli szkół misyjnych i niektórych organizacyj społecznych, przez misjonarzy założonych i kierowanych. Ideowa strona tych wyznań bynajmniej nie pociągała ku sobie Chińczyków, a ci prozelici, którzy garnęli się do misji, czynili to ze względów czysto utylitarnych. Mogli przecież zadarmo uczyć swoje dzieci, korzystać z pomocy lekarskiej i zapomóg pieniężnych, albo żywnościowych, w razie