Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gdy Wagin oznajmił mu o znalezionej dla niego pracy, porwał go za rękę i przycisnął do ust. Sergjusz z trudem wyrwał swoją dłoń z jego potężnych łap i z jakimś ni to smutkiem, ni to niesmakiem, nic już nie mówiąc, powrócił do swego redakcyjnego pokoju. Tego samego dnia porozumiał się z prezesem Liao-Kaj-Fanem i prosił go o zwolnienie, obiecując, że przez cały tydzień będzie wprowadzał nowego współpracownika w zakres jego czynności. Widząc zakłopotanie prezesa, zaproponował mu, że sam postara się wynaleźć sobie godnego zastępcę. Liao-Kaj-Fan z wdzięcznością przystał na to istotnie najlepsze wyjście z trudnej sytuacji. Nie chcąc przeciągać tej sprawy, Wagin postanowił odnaleźć odpowiedniego kandydata w rosyjskiej kolonji i wprost z biura poszedł do „Wołgi“. Znalazłszy wolne miejsce przy osobnym stoliku, zażądał obiadu. Przybycie jego wywołało w willi Ostapowych prawdziwe poruszenie. Pensjonarjusze jeden po drugim zaglądali do sali. Wreszcie przyszła panna Marta. Usiadła przy stoliku Wagina, zabawiając go wesołą rozmową. Była starannie uczesana, miała na sobie elegancki strój spacerowy i mały kapelusik z opuszczoną na oczy gęstą woalką. Rozmowa jednak urywała się co chwila, słabo przez gościa podtrzymywana.
— Pani, jak sądzę, wybiera się na przechadzkę? — spytał Sergjusz, aby coś powiedzieć.
— Nie! To się nazywa inaczej, — odparła z drażniącym śmiechem, wyzywającym ruchem podnosząc główkę i mrużąc oczy.
Sergjusz nie zrozumiał odpowiedzi, więc spojrzał na nią pytająco.
— Wyznam panu wielką tajemnicę — szepnęła,