Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/144

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mówiła z siłą. — Jeżeli ludzkość porzuci Jedynego Boga, zginie w strasznej katastrofie, o której mówi w „Objawieniu“ apostoł Boży — Jan: „oto stało się wielkie trzęsienie ziemi i słońce pokazało się czarne, jako wór włosiany, i księżyc wszystek stał się, jako krew. Gwiazdy z nieba upadły na ziemię, niebo odstąpiło, jako księgi zwinione, a wszelka góra i wyspy z swoich miejsc poruszone są...“ Muszę tam iść i utrącić nędznego sługę Antychrysta...
Miczurin nie sprzeciwiał się już więcej. Poszli razem. Zegar na ratuszu wybijał trzy kwadranse na dwunastą, gdy wchodzili do obszernego hallu gmachu. Ledwie zamieszali się w ciżbie, mocno trzymając się siebie, powstał nagły tłok, rozległy się krzyki i tłum, cisnący się na schody, w jednej chwili rozłączył Miczurina i Ludmiłę. Zginęła mu z oczu, uniesiona rwącym potokiem setek ludzi, popychających się, walczących o każdy stopień schodów i usiłujących czemprędzej dostać się na salę. Lejtenant, przeczekawszy, aż odpłynie pierwsza fala, nie bez trudu jednak dotarł do otwartych naoścież ogromnych drzwi. Tylko mocne jego i odporne barki dały mu możność wcisnąć się poza próg. O tem, żeby uczynić choć krok dalej, nie można było nawet marzyć. Tłum zwarł się głowa przy głowie w jeden potworny zwał. „Komitet czcicieli Ducha“ umiejętnie rozreklamował wystąpienie swego mistrza na szerszej arenie. W sali stanowczo brakło powietrza. Ludzie oblewali się potem i oddychali z trudem.
— Otworzyć okna! Okna otwierać! — rozlegały się coraz częściej niespokojne okrzyki.
Tam i sam wynikały kłótnie. Jakaś kobieta, wydawszy głuchy jęk, zemdlała, lecz nie upadła, ze