Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - II.djvu/10

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

narodu wycierpiał tyle męki i upokorzenia, że, zdawało się, mógł już z czystem sumieniem porwać wszystkie więzy z krajem, który w dzieciństwie przyzwyczaił się nazywać imieniem tak każdemu człowiekowi drogim — imieniem „ojczyzny“ — jednak, spostrzegając odcień lekceważenia lub pogardy dla niej, buntował się i uświadamiał sobie, że dojrzewa w nim protest. Wiedział, że był to bezsilny, śmieszny protest, lecz wyzbyć się tych odruchów nie mógł. Tajemnicą osłonięte są bowiem dziwne więzy, łączące człowieka z ziemią jego ojczyzny! Nietylko działają w tym wypadku rzewne wspomnienia dzieciństwa i pierwsze najsilniejsze i najistotniejsze wrażenia. Zapewne można byłoby ustalić nieznane nam dotychczas wpływy jakichś promieni, emanujących z ziemi a wpływających na normalne funkcjonowanie gruczołów i organów wewnętrznych, na indywidualny skład krwi, bo czemże inaczej, jak twierdził znakomity lekarz kolonjalny Bastian, wytłumaczyć się dadzą głębokie zmiany fizjologiczne w przypadkach ostrej nostalgji? Tej strasznej choroby nie spostrzegł w sobie Wagin, bo w jego pamięci żyły jeszcze świeże obrazy niedawnej przeszłości. Nędza ucieczki jego, nikczemność dawnych przyjaciół, żałosny koniec zrozpaczonych, osamotnionych i bezbronnych rodziców, jego własny dramat paryski, przerażający okres ścigania, czajenia się, podstępnych napadów, głodu i strachu, które niejednego doprowadziłyby do obłędu i śmierci, — tego Wagin nie mógł zapomnieć.
— Tak, — myślał, — moja ojczyzna macochą mi była!
Wreszcie Sergjusz wstał i zaczął chodzić po pokoju.
— Jeżeli tak jest, jak słyszałem od pana, gotów