Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - I.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

od bezbożników — „sług Antychrysta“, nocował wśród trupów ludzi, powystrzelanych przez bolszewickie oddziały karne, tułał się po nieznanych nikomu osiedlach, gdzie w każdej chacie panoszyła się śmierć, a ludzie, jak muchy, umierali na tyfus plamisty i cholerę. Gdy zaś dojrzał w nim protest i cały, bez reszty, zamknął się w nienawiści, wtedy dopiero poznał Wagin naturę ludzką i zrozumiał, jakie dziwne kryją się w niej możliwości, odruchy i potęgi pierwotne, kiedyś tam w zaraniu życia ludzkości wykorzystywane dla obrony i napadu. Te właśnie nieznane mu przedtem cechy zwierzęcia ludzkiego wywoływały w duszy Wagina dreszcz wstrętu. Przekształcona w ciągu tysiącleci postępu dusza jego te pierwotne sposoby i chwyty walki o byt kwalifikowała jako dzikie okrucieństwo, nikczemność i tchórzostwo, a jednak trwoga o życie zmuszała go do wyzyskania wszystkich możliwości, nie oglądając się na nic i z niczem się nie licząc.
W szalonym, błyskawicznym pędzie myśli rodzące się nagle wspomnienie ożywiło wszystko w nieuchwytnym ułamku sekundy, szczególnie — jeden z ostatnich epizodów walki z tym łysym szpiegiem o wydętych, śliskich wargach. Wagin, nie wiedzieć który już raz wytropiony przez niego, wymknął się z potrzasku, i, jak mu się zdawało, ostatecznie i bezpowrotnie. Było to w małej osadzie kozackiej nad rzeką Amurem. Władza bolszewików dopiero odniedawna tam sięgała, ostrożnie próbując utrwalić się w tak niepewnem środowisku, jak bogate, konserwatywne, monarchicznie nastrojone, rządzone własnem prawem obyczajowem społeczeństwo kozackie. Wagin przybył do stanicy, mając fałszywe dokumenty na