Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - I.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dopiero obciągnąwszy na sobie ubranie i przygładziwszy włosy, zdumiał się, że zwykłe pukanie do drzwi wywołało w nim ten właśnie odruch.
— Proszę wejść! — powiedział spokojnym głosem, z ręką w kieszeni stając przy ścianie, na prawo od drzwi.