Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - I.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ IV.
OAZA NA BUBBLING-WELL.

W restauracji rosyjskiej „Wołga“, mieszczącej się przy Bubbling-Well, jak zwykle w niedzielę, tłoczno było i gwarno. Emigranci, niedojadając przez cały tydzień, przychodzili tu w niedzielę, aby znaleźć się wśród znajomych, choć na tych parę godzin oderwać się od beznadziejnej nędzy i bezcelowości istnienia, posłyszeć jakieś nowiny, najczęściej fantastyczne, z palca wyssane, ale dające błyski otuchy, co znów pozwalało tym ludziom wykrzesać z siebie nikłą iskrę wesołości, wygrzebać cień nadziei z samego dna serca, które codziennie umierało, kołacząc w piersi bezwładnie, jak rozbity wóz na wybojach i koleinach bezdroża. Wtedy stawał się cud! Na bladych wargach pojawiał się uśmiech, w głosie drgały zapomniane nuty beztroskiej wesołości, na policzkach wykwitały rumieńce. W tem zbiorowisku nędzarzy i skazańców oddawna znikły już różnice stanu i ślady etyki sytych i bogatych ludzi, ale zato z niebywałą pedanterją przestrzegano tam form towarzyskich. Gdy ktoś z emigrantów nie miał już sił ani chęci do zachowania tych form, — to przestawał bywać w „Wołdze“. Nikt tu nikogo nie oszukiwał, nie prosił o pożyczkę, nie robił żadnych wy-