Strona:F. A. Ossendowski - Szanchaj - I.djvu/128

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

tonie, zdzierającym sztuczny urok z nieokrzesanego dowódcy, jego rozpanoszonej i niesfornej załogi — zbuntowanych chamów i niewolników, z proletarjackiej rzeczypospolitej Lenina i z różnych innych „świętości“, wtedy jeszcze świeżych i nietykalnych. List ten doprowadził bosmana-dowódcę do takiej wściekłości, że „towarzysza“, który podał mu ten list, sprał po opasłym pysku lepiej, niż to czynili niegdyś oficerowie cesarskiej marynarki wojennej.
W pierwszych dniach rewolucji październikowej doktór Plen przekazał swoje oszczędności do jednego z banków szanchajskich, więc teraz wynajął mieszkanie w pobliżu hotelu „Astor“, uzyskał prawo praktyki lekarskiej i począł zdobywać sobie klientelę. Wkrótce jednak doszły go wieści hiobowe, że włościanie napadli na dwór jego ojca. Stary Plen i młodszy brat doktora, student prawa — Artur, bronili się jak lwy, pokrywszy podwórze trupami biegnących do szturmu Łotyszów, rozagitowanych przez komunistów. Jednak — cóż mogli znaczyć ci dwaj odważni przeciwko setkom pijanych od krwi i chciwości napastników? Ojciec i syn zginęli więc pod siekierami i kłonicami chłopów okolicznych i robotników portowych; matkę Oskara Plena utopiły w stawie jakieś rozjuszone, wściekłe baby; obie siostry — młode panienki zostały zgwałcone przez dwóch Żydów-agitatorów i oddane na poniewierkę rozbestwionemu tłumowi, który, nasyciwszy się hańbą baronówien, wrzucił je do palącego się już dworu. Wtedy to po raz pierwszy załamał się Oskar von Plen i, z rozpaczy i nienawiści odchodząc od zmysłów, szukał już w opjum nietylko podniety, lecz i całkowitego zapomnienia i ucieczki od rzeczywisto-