Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

amulety, wierząc, że dusze wszystkich krewnych i przodków opiekują się i pomagają żyjącym członkom rodziny.
Te szczątki ludzkie miały jednak bardzo przygnębiający wygląd, więc Władek czemprędzej wycofał się z chaty i odetchnął z ulgą, ujrzawszy zalane słońcem drzewa mangowe, banany i palmy kokosowe z wiszącemi na nich orzechami.
Chłopcy i Baharana wyszli poza obręb wsi. Władek zobaczył tu drobne pola tubylców, gdzie w miejscach suchych dojrzewało proso, na zalanych zaś wodą zielenił się ryż. Jednak pożywienia tubylcom dostarczało przedewszystkiem morze, następnie — dżungla i dopiero już potem — ziemia orna. Dokoła chat piętrzyły się całe stosy kości rybich i przeróżne muszle. Puszcza andamańska obfituje w owoc drzewa chlebnego, banany, mangi i — mięso, gdyż Minkopi — wprawni łucznicy — zawzięcie i z powodzeniem polują na dziki, ptactwo, a nawet na duże nietoperze, wiewiórki, ichneumony i drapieżne koty tygrysiaste, szerzące zniszczenie wśród drobiu biednych, ciemnych Negritosów.
Gdy chłopcy w towarzystwie Baharany przyglądali się pięknym drzewom mahonio-