Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Dżair ze zdumieniem wpatrywał się w mówiącego.
— Nie! — szepnął. — Jomaga nie robił tego...
Władek podniósł głowę i powiedział surowym głosem:
— W takim razie Jomaga nie był mądrym człowiekiem i dobrym wodzem! Posłuchaj tylko! Jakbyś nazwał bogacza, który jest głodny i nie ma porządnego ubrania?
Dżair błysnął zębami i zawołał bez namysłu:
— Głupcem!
— Powiedzmy! — zgodził się Władek. — No, a teraz, co myślisz o bogatym wodzu, patrzącym spokojnie na nędzę swego ludu?
— Jest to marny, zły wódz! — krzyknął zapalczywie czarny chłopak i natychmiast dodał: — Ja będę rządził inaczej!... Cały skarb swój podzielę pomiędzy Minkopi!
Władek pokiwał głową i, klepnąwszy Dżaira po ramieniu, powiedział:
— Zamiar — szlachetny, chociaż zrobić to trzeba w inny sposób... no, ale na to będzie jeszcze czas, gdy dorośniesz i co najważniejsze — gdy odzyskasz swoje bogactwa, mały wodzu!