Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/219

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

płatał spore tego dnia fale i biegł na południo-wschód.
Przed zachodem słońca Władek spostrzegł ciemny cypel przylądka i odbiegające od niego białe pasmo „Wybrzeża Ośmiornic“. Kapitan kazał zwolnić bieg i zbliżał się ku rafom ostrożnie, patrząc na rzucany z dziobu log i słuchając okrzyków majtka:
— Dwadzieścia metrów... osiemnaście... dziesięć i pół!...
Gdy głębokość zmniejszyła się do pięciu, Robbins wydał krótki rozkaz:
— Motor stop! Kotwicę rzuć!
Zawarczał łańcuch w kluzie i „Bombay“, drgnąwszy, stanął. Od brzegu odbiły trzy łodzie i w kilka minut potem Władek obejmował już rodziców i całował ich po rękach. Pan Roman zaprosił wszystkich Anglików na kolację i namawiał ich, aby spędzili w ich domku kilka dni dla wypoczynku.
— Dla panów to fraszka krążyć po oceanie, o ale dla tak młodej panienki przyda się pobyt przez parę dni na twardej ziemi — mówił z uprzejmym uśmiechem i potrząsał ręce Anglikom, serdecznem spojrzeniem ogarniając wiotką postać Edyty.