Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jakgdyby na potwierdzenie tej obawy, skądś zdaleka dopłynął głuchy huk wystrzału armatniego.
— To strzał z kanonierki! — zawołał Kindley i, ściskając ręce obojgu państwu Krawczykom, obiecywał im zaopiekować się chłopakami. Krawczykowie odjechali, a profesor pomagał nowym pasażerom urządzić łoża... wygodniejsze niż w grotach gór Szalati.