Strona:F. A. Ossendowski - Skarb Wysp Andamańskich.djvu/119

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



ROZDZIAŁ
JEDENASTY
W PIERSI GÓR

Spadek był szybki i bolesny. Chłopcy, tocząc się po ziemi, co chwila zawadzali o kamienie i uderzali się o nierówności stromego zbocza. Władka, który skaleczył sobie głowę o coś twardego, zamroczyło na kilka minut. Gdy oprzytomniał, ujrzał w półmroku pochylonego nad sobą Dżaira. Czarny przyjaciel płakał rzewnemi łzami i rękawem bluzki ścierał krew z twarzy Władka. Chłopiec usiadł i błędnym jeszcze wzrokiem rozglądał się wokół, słuchając jęków i żałosnych nawoływań Dżaira:
— Sahib! Sahib!...
Władek zrozumiał wreszcie, że, zepchnięto ich do głębokiej podziemnej jaskini. Obejrzał