Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/285

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Rozdział XXVII
POSTRACH GÓR“

Posterunek policji w Żabiem wywiązał się z zadania znakomicie. W ciągu jednego dnia nazwiska napastników na Jerzego Brzezińskiego zostały ustalone, jak również związek ich z dzierżawcami terenów, obfitujących w zarośla kosodrzewiny. Po złożeniu przez komendanta meldunku telefonicznego do policji powiatowej w różnych miejscach nastąpiły aresztowania uczestników napadu na Jerzego. Dochodzenia policji nie ustaliły jednak żadnej łączności ich z Mariną Hłyszczanką i Szaburakiem. Dziewczyny ani zakochanego w niej chłopaka dnia tego nie widziano w Żabiem.
Jerzy, który obandażowany przez lekarza leżał w pokoju gościnnym w nadleśnictwie, dowiedziawszy się o tym westchnął z ulgą i uspokoił się. Na drugi dzień po wypadku przyszli do niego Iwan Gabara, Hryć Bajbała, Wasyl Szaburak i bratanek Jerzego, Michał Brzeziński, gospodarujący w Mygli. Wiadomość o zamachu na Jerzego szybko bowiem dotarła do Mygli, nad Szybene i do wszystkich gajówek. Wieczorem dowiedział się też o tym nadleśniczy w Jaworniku i telefonował do Żabia zapytując o stan zdrowia Brzezińskiego i szczegóły napadu na dzielnego podleśniczego.
Trzy dni przeleżał Jerzy, na czwarty zaś wstał i, chociaż czuł jeszcze zawroty głowy, zaczął chodzić, żeby, jak oznajmił lekarzowi, nogi mu w stawach nie zardzewiały.
Jerzy nie długo wprawiał się w chodzenie, gdyż otrzymał nagle telefonogram ze Skolego. Telefonował inżynier Romuald Zielewski donosząc, że znajduje się w puszczy nad Oporem