Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/264

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

grzbietu gór, wpadli na Szybene, gdzie Jerzy zaprowadził panienki nad jezioro, a dozorca na klauzie uraczył gości pieczonymi pstrągami; zwiedzili Burkut, gdzie z ziemi tryska źródło „kwaśnej“ wody, perlącej się pęcherzykami gazu, i przez uskoki Czywczyna wyjechali wreszcie na Biały Czeremosz koło Jełowiczory.
Znajomy leśniczy i jego młoda, bardzo elegancka żona przyjęli całe towarzystwo gościnnie i serdecznie. Po obiedzie podróżnicy ruszyli w dalszą drogę. Jechali na Hryniawę, Jabłonicę, Uścieryki i późnym wieczorem byli już w Mygli, gdzie z niepokojem oczekiwała ich pani Katarzyna Szemańska. Już po raz drugi piały koguty, a panienki wciąż jeszcze opowiadały matce o swych wrażeniach z podróży, zachwycały się piękną Huculszczyzną i powiadomiły ją wreszcie o planie przyszłego życia Stefy w związku z budową szkoły.
Po wspólnej naradzie, w której wziął udział i Jerzy, postanowione zostało, że panie, które o tydzień przedłużyły swój pobyt, wyjadą do Warszawy bez zwłoki, żeby zacząć energiczne zabiegi o mianowanie Stefy kierowniczką nowopowstającej szkoły polskiej na Huculszczyźnie. W dwa dni potem smutny i niespokojny odwiózł Brzeziński swoich gości na dworzec w Kutach, a gdy pociąg zniknął nagle na zakręcie toru, długo stał na peronie, czując, że ukochana dziewczyna zabrała mu serce, radość i chęć do życia. Nie miał sił postąpić kroku naprzód i opuścić dworca kolejowego. Przypomniał sobie jednak, że cokolwiek by się stało, Stefa musi powrócić do jego grażdy. To ożywiło go, więc zacisnął zęby z mocą i mruknął do siebie:
— Nic to! Przetrzymam! Z głową wejdę w pracę. Skończę poręby i wiązanie darab, obejdę wszystkie puszcze od Smotrca i Pop Iwana do Hnytesy, Krętej i Bystrzca i — przetrzymam czas rozłąki!...
Ociężałym krokiem, dziwnie przygarbiony i zgnębiony, wyszedł na plac przed dworcem i wsiadł do bryczki. Nie wstąpił nawet do przyjaciela-Ormianina i nie popędzając zziajane konie wyjechał na drogę, która biegła urwistym brzegiem Białego Czeremoszu.
Ponurym i smutnym wydał mu się dom opustoszały. Obszedł wszystkie jego kąty, zajrzał wszędzie i wziąwszy siekierę pośpieszył na porębę. Z dala dobiegły go okrzyki drwali, skrzy-