Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



Rozdział XV.
ZNOWU W PUŁKU.

Wszystko mija na tym bożym świecie.
Minął też czas urlopu Brzezińskiego i strzelec powrócił do pułku.
Kapral Jańczyk i sierżant Bielski powitali go z mrukliwą serdecznością.
— Dosyć chłopie nalataliście się po tych swoich górach! Teraz weźmiemy was do galopu, bo zapewne rozpuściliście się jak ten bicz żydowski, jak dziadowska kapota — mówili patrząc na opalonego strzelca.
Ale z tego galopu nic nie wynikło.
Jerzy Brzeziński ledwie stanął na terenie koszar, już poczuł się tak, jak gdyby wcale nie opuszczał pułku.
— Dobry żołnierz! — uśmiechnął się śledzący go Bielski. — Przyrodzony żołnierz! We krwi ma żołnierkę i dyscyplinę.
Oficerowie również ucieszyli się z powrotu Brzezińskiego, a major Rzęcki natychmiast kazał mu przyjść do siebie i przedstawił Jerzego pani majorowej, której widocznie opowiadał o nim, gdyż młoda pani z zaciekawieniem przyglądała się chłopakowi i spytała go:
— Proszę was, powiedzcie mi, jak to przyrządzacie te ryby na Huculszczyźnie, bo mi mąż spokoju nie daje i żąda koniecznie takich, ja zaś nie wiem, co to było i jak się to robi?
Brzeziński musiał szczegółowo opowiedzieć o pstrągach górskich i o tym, jak się je piecze na oleju przy dużym ogniu.
Kapitan Dereń-Grzmotnicki robiąc przegląd kompanii ski-