Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/158

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pozostawiwszy Karka u znajomego kupca, autobusem pojechali do Kołomyi i stawili się u prokuratora.
Okazało się, że sąd znał już całą sprawę, bo prokurator wysłuchał obu Hucułów spokojnie i zapytawszy Brzezińskiego, czy ręczy za chłopów, iż stawią się na rozprawę, puścił ich wolno.
Dopiero przy samym końcu urlopu Jerzy dowiedział się, że sąd przeprowadziwszy śledztwo uznał obu chłopów niewinnymi morderstwa, gdyż zabili Jakowenkę działając w obronie własnego życia.
— Upiekło się Bajbale i Spiridonowi! — uśmiechał się radośnie Jerzy. — Żeby tak jeszcze ten Aleksy wydostał się z węgierskiego ula i do Swalnicy powrócił.
Powróciwszy do swojej cichej Mygli zajął się gospodarstwem, gdyż chciał pomóc ojcu.
Jerzy naprawił dachy i ogrodzenie, nad potokiem zbudował mostek, żeby nie trzeba było brodem przechodzić po śliskich kamieniach.
Wieczorami widywał się z Dawidczukiem pokryjomu i naradzał się z nim, a wtedy imię Wasyla Szaburaka padało często.
Do Witlicy Jerzy nie zaglądał, aż pewnego dnia musiał wszakże tam pójść na pocztę.
Napisał właśnie długi list do panny Stefanii Szemańskiej.
Opowiedział w nim wszystko, co zaszło podczas łowów, i donosił, że za dwa tygodnie będzie już w Warszawie i stanie się pilnym uczniem obu panienek.
W Witlicy mignęła mu Marynoczka Hłyszczanka, gdy wychodził z poczty, lecz nie podeszła do niego i nie szukała spotkania się z nim na osobności, chociaż był pewny, że tak właśnie uczyni.
Przy ostatnich zabudowaniach wioski czekał na niego Dawidczuk.
— Szaburaka nigdzie nie ma. Przepadł jak kamień w wodzie — oznajmił szeptem. — Szukaliśmy go wszędzie i — nic! Ukrywa się zapewne...
— Szkoda! — westchnął Jerzy. — Ja bym go na całe życie nauczył żołnierzy szanować. No, trudno! Przecież kiedyś się spotkamy jeszcze. Co się odwlecze, to nie uciecze! Nauka przy-