Strona:F. A. Ossendowski - Postrach gór.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dałaby mu się teraz, ale przyda się i po roku! Przecież pouczę go wcześniej czy później...
Już nie szukał więcej Wasyla Szaburaka.
Rozumiał, że do jego odjazdu z Mygli chłopak nie pokaże się w okolicy.
Pracował tedy w domu i zabawiał ojca, Bartka i Rozalkę opowiadaniami, śmieszył ich i dokazywał.
Pewnego dnia późno w nocy do grażdy Brzezińskich przyszedł Iwan Gabara.
— Panoczku — szeptał niespokojnie — jak tak dalej będzie, to nam żaden jeleń nie utrzyma się w terenie.
— Co się stało? — spytał strzelec.
— Rysie, panie, dwa stare rysie zarżnęły dwie łanie i młodego byka — spiczaka — mówił Iwan. — Stawiał ja na nie stępice i potrzaski, ale nie dały się złowić!
Brzeziński zamyślił się.
— Czekaj-no chłopie — mruknął po chwili — pojadę ja poradzić się z nadleśniczym w Jaworniku, to coś przecież obmyślimy.
Nazajutrz rano wyruszyli razem z Gabarą i opowiedzieli o wszystkim nadleśniczemu.
— Trzeba zastrzelić rysie — nie ma innej rady, bo te drapieżniki w żelaza nie pójdą i trucizny nie tkną. Trzeba zastrzelić!
— Panie inżynierze, czy nie można by zatelefonować do pułku? Dobrze byłoby, gdyby pan major skoczył tu do nas, bo to przecież znakomita zwierzyna... W górach już śnieg leży... Po śladach w mig wytropimy rysie i może ustrzelimy.
Nadleśniczy zatelefonował do Warszawy i rozmówił się z majorem Rzęckim.
Kładąc słuchawkę, powiedział:
— Pan major dziś jeszcze wyjedzie nocnym pociągiem.
— Chwała Bogu! Tedy wszystko będzie dobrze! — ucieszył się Jerzy. — Tak myślę, że my w Świrczykowej gajówce czekać będziemy na pana majora?
— Dobra! Ja wam jutro majora na Szybene przywiozę, chłopcy! Zapolujemy razem! — powiedział nadleśniczy i zwracając się do Iwana, dodał: — Poczekajcie, gajowy Gabara, ka-