Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mówisz to, o czym nie wolno wspominać przy mnie, biały przyjacielu!
W głosie jego Firlej wyczuł łagodny wyrzut.
— Przepraszam!... — mruknął. — Nie wiedziałem, że to ciebie razi... Z innymi lamami o różnych mówiło się kawałach... Śmiali się i radzi byli słuchać, a nawet sami opowiadali mi mocno... wesołe historyjki...
— Nie jestem tylko lamą, punditą i hubiłganem... — szepnął Unen.
Firlej przypomniał sobie postać lamy w otoku drgającej poświaty i pochylając głowę powiedział z uszanowaniem:
— Czcigodny Unenie... myślę, że jesteś... jesteś...
— Wtajemniczonym — rzucił lama przerywając jego domysły.
— Guru? — spytał lekarz.
Unen zamiast odpowiedzi opuścił powieki w milczeniu.
— Jakżeż muszę być wdzięczny Sain-Noinowi, że dał mi takiego opiekuna! — wyrwało się Firlejowi.
„Knox“ uważał za stosowne również wyrazić swoje uczucia, bo podszedł do lamy i począł mu lizać dłoń.
Unen usiadł na kamieniu czekając aż konie obeschną trochę i wypoczną.
W ciemności nie widać już było jego twarzy i oczu. Czarniejsza od czarności nocy majaczyła barczysta jego sylwetka, a obok druga — Dżambojewa nie odstępującego go na krok.
— Sain-Noin ma zamiar dopuścić ciebie, biały przyjacielu, do wtajemniczenia, gdyż wie, że masz wzniosłą duszę i serce czyste... Powiedział więc mi tak: — Unen! Ten młodzieniec musi uczynić to, co zamierzył, bo przez to wejdzie na drogę swego szczęścia. Szczęśliwi ludzie potrzebni są na ziemi, jak słońce we wszechświecie. Od nich bowiem idzie ciepło, światło, radość i siła. Masz więc być przy nim i pomagać aż wyrok Karmy zostanie dokonany.
— Czym zasłużyłem na taką dobroć mistrza i twoją, szlachetny Unenie? — szepnął Firlej.