Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ V.
TAJEMNICE WYJAWIONE I UKRYTE.

W tym samym czasie, gdy kilku lamów wlokło Bujuka do ciemnicy klasztornej, doktór Firlej szybkim krokiem szedł do Sain-Noina. Musiał się z nim naradzić, gdyż był wzburzony i przeczuwał, iż posiadł jakąś tajemnicę, chociaż próżno starał się włączyć ją w łańcuch zachodzących wypadków.
Ujrzawszy tłum lamów brutalnie wlokących małego, zgarbionego mnicha zatrzymał się i przyglądał tej niewidzianej tu nigdy scenie.
— Ależ tarmoszą tego biedaka, jak rozgdakane, rozgniewane kury! — uśmiechnął się mimowoli młody lekarz, obserwując fruwające poły i szerokie rękawy żółtych i czerwonych szat i jak gdyby dziobiące, wygięte grzebienie kapturów, podobnych do hełmów lub też głów kogucich.
Poznawał niektórych ze znajomych lamów — po części kolegów, po części wykładowców lub asystentów — i patrząc na nich przygadywał, śmiejąc się w duchu.
— Patrzcie-no, patrzcie na tego świętoszka, Torgam-Szara! Taki cichy, potulny i skromny, a teraz jak się to ciska i wyzywa, aż mu ślina fontanną bryzga! A mały grubas Parta Ram?! Nie poznałbym go! Jak to doskakuje tego lamę i usiłuje uderzyć go w twarz, ale odbija się od innych niczym piłka! Co się to jednak dzieje?!
Stał zdumiony, lecz odpowiedź przyszła nagle, gdyż posłyszał krzyki lamów otaczających uprowadzanego przez nich człowieka: