Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ III.
W WIRZE NIEPRZEWIDZIANYCH WYPADKÓW.

Tego samego dnia dr Adolf Firlej przekonał się, że nie wszystko było tak, jak sam myślał i jak mówili japońscy lekarze. Wywnioskował to z tego, że przeor Tassgongu, powiadomiony o ich przybyciu, sam pospieszył z odwiedzinami gości. Znalazłszy ich w domu białego lekarza nachmurzył czoło i z niepokojem przyglądał się gospodarzowi i drobnym postaciom Japończyków, aż nagle nie witając nikogo zaczął się dopytywać:
— Znaliście się już przedtem? Gdzie? Kiedy? Co was łączy?
Pytania te były zadawane głosem niespokojnym, niemal gorączkowym. Zdziwiło to Firleja, odpowiedział jednak natychmiast:
— Poznaliśmy się tu w klasztorze twoim, dostojny pundito. Zaprosiłem gości-lekarzy do siebie, żeby mieli więcej wygód.
Odpowiedź ta uspokoiła nieco przeora, więc począł witać uprzejmie Japończyków i hutuhtę. Zachowanie się pundity zdradzało szacunek, jaki miał dla tych ludzi, nieznanych Firlejowi. Dokładnie orientował się z kim ma do czynienia i rozmawiając z lekarzami japońskimi wyraźnie wymieniał ich imiona i nazwiska, nie mówiąc do nich inaczej, jak „dostojny Szimbo Iwari“, lub „szlachetny Otu Sumbara“. Hutuhtę tytułował z mongolska „horca nindutyj ecege“, co miało oznaczać „ostrowidzący ojciec“. Znał imiona i nazwiska każdego z gości, chociaż nikt nie wymienił ich przed nim.