Strona:F. A. Ossendowski - Pierścień z Krwawnikiem.djvu/255

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ostatnie listy z Rungpuru nie dawały doktorowi najmniejszego powodu do niepokoju i jakichkolwiek bądź obaw, a jednak te wynurzające się przed nim oczy Atri-Maji poczęły budzić w duszy doktora niewyraźną jeszcze, wzmagającą się z dniem każdym ni to trwogę, ni to przeczucie zbliżającego się, nieuświadomionego jeszcze nieszczęścia.
Co by to mogło być i skąd miało spaść na nich — tego nie mógł przewidzieć, gdyż nic nie przepowiadało katastrofy, więc do szczytu doprowadzony jego zmysł analityczny nie miał się o co zahaczyć, żeby snuć dalej zawiły łańcuch niewidzialnie skojarzonych ze sobą zjawisk i faktów.
Z niecierpliwością przeto oczekiwał doktór dnia odjazdu.
Pożegnał już Eher-Balana, Sain Noina i innych uczonych w Tassgongu; sam dopatrzył, by I-Tun przy pomocy jeszcze jednego Chińczyka jak najdokładniej upakował jego rzeczy i książki w podłużnych skrzyniach jucznych; wynajął wielbłądy, konia dla siebie, zgodził przewodnika i dwóch doświadczonych poganiaczy, zamówił torby z prowiantem i czekał z utęsknieniem dnia, w którym mógłby wyruszyć ku przełęczy Taklung i do Singribari, gdzie miał oczekiwać na niego samochód radży i mały wóz na bagaże.
Musiał jednak czekać...
Szybko topniejące śniegi zalały doliny pomiędzy wschodnimi odnogami Himalajów; wezbrane rzeki wyszły z brzegów i zamieniły równiny w nieprzebyte trzęsawiska; zamarzające w nocy, przepojone wilgocią spychy górskie okrywały się raz po raz lodową skorupą.
Przełęcze więc stały się niedostępne i niebezpieczne, a na ich szczytach hulał jeszcze wściekły duch Puryn, wiejąc wiatrem, wzdymając kurzawę śnieżną i wyjąc złowrogo.
Aż pewnego dnia pierwsze karawany chińskich kupców z Junnaniu przybyły do opuszczonej na zimę osady handlowej pod murami Tassgongu.
Wkrótce po nich zjawili się kupcy nepalscy, assamscy i wszędobylscy „kaczi“, wreszcie przyjechali agenci firm handlowych z Singribari, Tezpuru, Patny, by porobić zamówienia na dostawę towarów tybetańskich: wełny „paszma“,